czwartek, 27 maja 2010

Ciasto czekoladowe z gruszkami i pistacjami


To juz ostatni wpis z Tego domu. Ale jeszcze nie ostatni z Tego Kraju.
Od kilku miesiecy, nie planujac jeszcze powrotu do Kraju, zastanawialam sie nad ta niefortunna nazwa bloga. Moja kuchnia w Irlandii. Nazwe wybralam bo taka mi przyszla do glowy. Nie potrafilam wybrac niczego "lepszego". I potem nie tyle zalowalam, co zastanawialam sie, co bedzie gdy wroce do Polski. Bo zyjac w Polsce nie chcialabym prowadzic bloga z Irlandia w nazwie :) Etap Irlandii chcialabym wkrotce zamknac, co nie znaczy, ze zapomniec.
I tu pytanie do Was Czytelnicy. Czy uwazacie, ze powinnam nazwe bloga zmienic? Jesli tak to moze padna jakies propozycje?


Ponizszy przepis kilka dni temu ukazal sie na blogu Citrus and Candy. Stal sie idealnym srodkiem do zuzycia zapasow pistacji i czeklady. A akcja- zuzywanie zapasow trwa :)


Skladniki;
200 g ciemnej czekolady, posiekanej
70 g pistacji- zmielonych
150 g miekkiego masla
150 g cukru
3 jaja
150 g maki
1 lyzeczka proszku do pieczenia
1 duza gruszka lub 2 mniejsze, pokrojone w 1 cm kostke


Wykonanie;
Piekarnik rozgrzac do 160C. Przygotowac foremke o srednicy 20 cm.
Maslo utrzec z cukrem na puszysta mase, a nastepnie kolejno wbijac jaja, po kazdym dokladnie mieszajac. Wmieszac make, proszek do pieczenia, czekolade a na koncu gruszki. Przelac mase do formy i piec ok 40-45 min, do suchego patyczka.
Po wystudzeniu polac polewa (podgrzac 150 ml smietany i roztopic w niej 150 g czekolady).

poniedziałek, 24 maja 2010

Buleczki figowe


Bardzo lubie sie pakowac. Nie spisuje nigdy na kartce co koniecznie zabrac, co ewentualnie, co dokupic na miejscu. Przed kazda podroza prasuje wszysto co do uprasowania, ukladam w szafach a potem wybieram to co niezbedne. Tym razem pakuje wszystko. Biore do reki i oceniam czy sie przyda czy nie. Czy warto brac czy moze bardziej oplaca sie kupic nowe, na miejscu. Zimowe rzeczy juz leza pomiedzy rowerkiem mojej corki i kocem piknikowym. Spakowane sa zabawki corki. Jeszcze tylko ksiazeczki, stolik z krzeselkiem i kilka drobiazgow. Im wiecej pakuje, tym mniej zostawiam i wyrzucam. 5 kilo wiecej to w tym przypadku zaden wydatek. Stosy kartonow i toreb pietrza sie a ja sobie mysle, ze to caly nasz tutejszy dobytek:) Mam nadzieje, ze dotrze do Polski nieuszkodzony bo z uwielbieniem traktuje wszystkie moje rzeczy.

Babczeki, ktore upieklam sa niesamowite. Prawde powiedziawszy, sama babeczka jest tylko oprawa dla suszonych daktyli. Przygotowalam wiecej ciasta, gdyz z podanych w magazynie ["Irresistible" spring 2010] proporcji uzyskano 4 babeczki. 4 pyszne babeczki to stanowczo za malo! I ciesze sie ze tak poczynilam gdyz sa wspaniale.
Podaje moje proporcje (na 10 babeczek). Przepis zaleca uzycie skladnikow o obnizonej zawartosci tluszczu, ktorych nie uzylam.


Skladniki;
150 g masla
75 g jasnobrazowego cukru
5 jaj
150 g maki ze srodkiem spulchniajacym
1 1/2 lyzeczki przyprawy mixed spice (lub przyprawy do piernika)
250 g suszonych fig, posiekanych

Wykonanie;
Piekarnik rozgrzac do 160C. Foremke muffinkowa wysmarowac tluszczem lub wylozyc papilotkami. W duzej misce utrzec maslo z cukrem i nastepnie, stopniowo dodawac jaja. Wmieszac make, przyprawe i polowe fig. Mase rozdzielic do foremek, wierzch wypelnic pozostalymi owocami. Piec ok 25 min.

sobota, 22 maja 2010

Panna Cotta z sosem truskawkowym

Po raz drugi w tym miesiacu serwuje panna cotte. Tym razem jednak w otoczce z truskawkowego musu. To nieco slodsza wersja od mojej ulubionej panna cotty z syropem pomaranczowym, jednak byly zachwyty. Zanim jednak zaproponuje recepture postanowilam napisac kilka slow i wyprowadzce z Irlandii. O tym jak to bedzie w Polsce postaram sie informowac Was na biezaco. To jedna wielka niewiadoma ;)


Dostalam kilka pytan na maila i bloga i postanowilam umiescic odpowiedzi w jednym miejscu.
Powrot do Polski nie jest latwy. Spedzilismy tutaj kilka lat (ja 4, maz 5). Tutaj sie poznalismy, tu zareczylismy, tu urodzila sie nasza corka. Jestesmy wiec bardzo zwiazani z tym krajem emocjonalnie. Mieszkalam tutaj w sumie w 7. miejscach. I moze dlatgo nie przyiazalam sie zbytnio do zadnego lokum. Jedynie mieszkanie, w ktorym spedzilismy najdluzszy okres czasu, bo ponad 2 lata, daze pewnym sentymentem. Bardziej zal mi rzeczy materialnych, naszego dorobku. Wszystkiego zabrac nie mozemy. W ciagu kilku lat nazbieralo sie ciuchow i zabawek Emilii, narzedzi meza i moich kuchennych akcesoriow i ksiazek. Musielismy sprzedac auto, rozdac kilka rzeczy. Nie moge jednak rozstac sie z moimi krysztlowymi kieliszkami do alkoholu, trzema filizankami (kazda inna lecz kazda ulubiona), kubkami itd.... Moglabym tutaj sporzadzic cala liste.
Od powrotu z Polski w kwietniu, staralismy sie pakowac po trochu. W chwili obecnej stoimy w miejscu gdyz garnki, patelnie i czesc odziezy zostanie zapakowana tuz przed przybyciem kuriera. W domu jest wieczny rozgardiasz a kuchnia umeblowana zostala w zestaw kartonow. Cel jednak uswieca srodki. Odliczamy.

Wyslanie tych wszystkich pakunkow to pierwszy etap naszego powrotu. A to nastapi juz w przyszlym ygodniu. Nastepnie w sobote wyleci z Dublina moj maz z dzieckiem i tesciem, ktory u nas bytuje. Niestety musze tutaj zostac jeden lub dwa tygodnie i podomykac sprawy rachunkowe. Mam nadzieje, ze na jednym tygodniu sie skonczy bo o ile chwilowa rozlaka w zwiazku nie zaszkodzi, o tyle nie lubie rozstan z corka.

Oboje cieszymy sie na ten powrot. Choc mnie towarzyzy uczucie obawy i niepewnosci. W koncu nie wracam na "stare smieci", lecz na "stare smieci" meza. A to juz nie to samo. Musze zbudowac swoje srodowisko od podstaw. Ciesze sie, ze stalo sie to tak niespodziewanie. Gdybysmy okreslili wczesniej, ze wramy np. w lipcu, organizowalabym przeprawe z polrocznym wyprzedzeniem, stresowala sie jak sobie damy rade i umartwiala co wieczor. Fakt jest taki- nasze zycie w Irlandii dobiega konca i dobrze nam z tym :)

Bea zapytala mnie czego bedzie mi brakowalo. Zaprzyjaznilam sie tu mocno z jedna dobra Dusza i to je bedzie mi brakowac. U niej tez zamieszakam po wyjezdzie mojej rodziny, bo ulatwi i umili mi to te ostatnie dni. Poza tym tutaj miala dostep do dobrych magazynow kulinarnych, a tych w Polsce brakuje niestety. Bede sprowadzac moj ulubiony "Delicious" z Anglii a bez pozostalych musze sie obejsc. Jak radzi Polka, bede sprawdzac przepisy na ich stronach internetowych. Nie ma tutaj jednak produktow spozywczych, ktorych bedzie mi brakowac. Irlandia jest krajem, ktory wiekszosc importuje jednak z Anglii, a owoce i warzywa z hiszpanii czy Polski. Ziemniaki nie sa tu dobre, dzemy sa za slodkie, a chleb kupujemy polski. Zastanawiam sie tylko czy na regalach w polskich marketach znajde np wino marsala czy maple syrup :) Ale to juz drobiazgi i domyslam sie, ze mozna je zdobyc za posrednictwem internetu.
Przywyklam do tego, ze tu wszedzie jest blisko. Kilka minut do centum, do pracy i parku. A w Polsce zapewne bede spedzac znacza czesc dnia na dojazdach do pracy. Ale bedzie dobrze.


Panna Cotta z sosem truskawkowym

Skladniki;
13 g zelatyny (7 listkow)
115 g cukru
750 ml smietany
laska wanilii

250 g truskawek
50 g cukru
2 lyzki wody

Wykonanie;
Za moim ulubionym przepisem.
4 lyzki zimnej wody wlac do malej miski i rozpuscic w niej zelatyne. Cukier i smietane umiescic w garnku, dodac laske wanilii. Ogrzewac na wolnym ogniu mieszajac co jakis czas. Zdjac z ognia tuz przed zagotowaniem, dodac zelatyne (jesli w listach to odsaczyc wode). Wymieszac do rozpuszczenia. Laske wanilii przekroic wzdluz i wyskrobac ziarenka. Wymieszac je ze smietana (laske wanilii wyrzucic). Mase rozlac do malych naczyn deserowych i schlodzic przez ok 2 godz lub cala noc.

2 lyzki wody wlac do garnka i ustawc na wolnym ogniu. Wmieszac cukier i wsypac pokrojone truskawki. Zagotowac. Zdjac z palnika i zmiksowac. Tak przygotowanym sosem udekorowac deser.

środa, 19 maja 2010

Maslankowe ciasto z rabarbarem


Nie moge uwierzyc, ze dni tak szybko mijaja. I ta niewiele zostalo ich nam do przezycia w tym Kraju. Calkiem sprawnie radzimy sobie ze strony organizacyjnej. Powoli ale konsekwentnie to moje motto ostatnio.
Dzis prezentuje bardzo proste ciasto z rabarbarem. Nie moglam sie doczekac rabarbaru a teraz gdy sie pojawil musze to wykorzystac. Mam wiele koncepcji do wykonania i nadzieje, ze choc polowe z nich uda mi sie wykonac. Takie ciasto piekla czesto moja mama a ja wykorzystalam przepis Tobatki. Recepture cytuje za Tobatka.


Skladniki;

Ciasto;
1 szklanki maślanki
1 szklanki cukru
2,5 szklanki mąki
3 jajka
1 mały proszek do pieczenia (lub 3 łyżeczki)
0,5 szkl oleju
1 cukier waniliowy

Kruszonka;
0,5 kostki masła lub margaryny
mąka
cukier

400 g rabarbaru


Wykonanie;
Skladniki na ciasto umiescic w misce i wymieszac na gladka mase. Wylac na blache.
Rabarbar oczyscic i brac, pokroic na male kawalki i ulozyc na ciescie.
Skladniki kruszonki ugniata do uzyskania kruszonki- cukru i maki dodawac na oko (ja uzylam 3 lyzek maki i 6 lyzek cukru. Posypac kruszonka rabarbar. Piec w 175C przez ok 30 min.

piątek, 14 maja 2010

Ciasto cukiniowe z marmolada pomaranczowa






Sa takie blogi, ktore trzeba przeczytac od poczatku. Gdy trafilam na Passionate About Baking wiedzialam, ze stanie sie on jednym z moich ulubionych (jednym z wieeelu moich ulubionych) oraz, ze musze sie w niego wczytac. I w ten oto sposob na liste potraw koniecznych do przygotowania trafilo kilka nowych slodkosci.

Tartine's Zucchini and Orange Marmalade Tea Cake zachwycil mnie juz na pierwszym zdjeciu i oczywiscie link do przepisu wyladowal w kopercie "na juz". Nigdy wczesniej nie pieklam ciast z warzwami. Nigdy nie przekonalo mnie ciasto marchewkowe na przyklad. I moze dlatego gdy juz mieszalam skladniki w miskach ogarnal mnie lekki strach. A moze z ta cukinia to nie bedzie dobre? No i ta marmolada do tego, i czekolada? Dodawac jeszcze orzechy czy juz nie? A najbardziej przerazil mnie dodatek cynamonu :) Przyznam, ze gdy juz kroilam ciasto rowniez wstapila we mnie niepewnosc. Tymbardziej, ze mocno wilgotne, nie poddawalo sie chetnie ostrzu noza. Tuz po ukrojeniu sprobowalam jeszcze cieply kawalek i.... zachwycilam sie!!!! Coz za bogactwo smakow!
Ciasta probowaly jeszcze trzy inne osoby i wszystkie rowniez zachwycone. Juz wiem, ze wiele stracilam odsuwajac od siebie przepisy na ciasta z roznymi warzywami. Nadrobie!

Oryginalny przepis pochodzi z ksiazki "Tartine" Elisabeth Prueitt i France Ruffenach.
Podaje proporcje, ktore ja zastosowalam.

Wczoraj minelo 4 lata od kiedy postawilam stopy na Irlandzkim ladzie :) Mila rocznica, zwlaszcza majac w planach rychly powrot do Kraju :)


Skladniki;
224 g maki
1/2 lyzeczki sody
1/2 lyzeczki proszku do pieczenia
1/2 lyzeczki soli
1 lyzeczka mielonego cynamonu
2 male cukinie, starte
170 g marmolady pomaranczowej
150 g cukru waniliowego
50 ml oleju roslinnego
2 jaja
100 g orzechow
100 g czekoladowych groszkow
2 lyzki cukru waniliowego dodatkowo


Wykonanie;
Foremke keksowa natuscic (23x12.5cm), piec rozgrzac do 175 C.
Make, sode, proszek do pieczenia, cynamon i sol wymieszac w misce. W drugiej misce wymieszac wszystkie pozostal skladniki z wyjatkiem ozechow. Do miski z cukinia i pozostalymi dodatkami przesiac mieszanke maczna i wymieszac do poalaczenia, tk bynie bylo grudek. Wmieszac orzechy. Mase przelac do foremki, posypac cukrem waniliowym. Piec ok 60-70 min, do tzw. suchego patyczka.

poniedziałek, 10 maja 2010

Panna Cotta i Sweet Paul




Zaledwie kilka dni temu, autor jednego z napoczytniejszych blogow, udostepnil nowy magazyn. "SweetPaul Magazine" dostepny jest online! To swietna wiadomosc i mysle, ze w Jego slad powinni pojsc inni. Bo dlaczego nie mozna udostepnic online takze innych magazynow, chocby za drobna oplata? Wtedy nie byloby problemu z dostepem do zagraniznych magazynow. Pismo wydane pieknie. O kulinariach, o wnetrzach, o dodatkach. Zeszta kto choc raz byl na blogu Sweet Paul i sie zachwycil pomyslami autora, zajrzy i do magazynu. Pismo napewno znajdzie grono wielbicieli.


Panna cotta jest jednym z moich ulubionych deserow. Ale nie przygotowuje jej zbyt czesto bo jak wszystko- moze sie znudzic :) Tym razem przygotowalam ja z przepisu zamieszczonym w Delicious (May 2010). Juz kiedys przyrzadzilam panna cotte z syropem pomaranczowym dlatego i tym razem skorzystalam z propozycji podania. Polaczenie idealne.


Skladniki;

13 g zelatyny (7 listkow)
115 g cukru
750 ml smietany
laska wanilii

skorka z polowy pomaranczy, drobno skrojona
sok z 1 pomaranczy
4 lyzeczki cukru


Wykonanie;
4 lyzki zimnej wody wlac do malej miski i rozpuscic w niej zelatyne. Cukier i smietane umiescic w garnku, dodac laske wanilii. Ogrzewac na wolnym ogniu mieszajac co jakis czas. Zdjac z ognia tuz przed zagotowaniem, dodac zelatyne (jesli w listach to odsaczyc wode). Wymieszac do rozpuszczenia. Laske wanilii przekroic wzdluz i wyskrobac ziarenka. Wymieszac je ze smietana (laske wanilii wyrzucic). Mase rozlac do malych naczyn deserowych i schlodzic przez ok 2 godz lub cala noc.
Syrop pomaranczowy; Zblanszowac kawalki skorki pomaranczowej przez 5 min we wrzacej wodzie. Osaczyc i umiescic w garnku z sokiem z pomaranczy i cukrem. Ustawic garnek na malym ogniu. Wymieszac do rozpuszczenia cukru i ogrzewac az syrop zgestnieje.
Przed podaniem panna cotte wyjac z naczyn na talerz (nie koniecznie), umieszczajac naczynka na kilka sekund w cieplej wodzie. Polac syropem.

czwartek, 6 maja 2010

South African Bobotie


Dawno juz nie prezentowalam potraw innych niz wypieki i slodkosci. W sumie to za sprawa tego, ze nie testowalam w ostatnim czasie zadnych nowych obiadowych przepisow. Przypadla mi jednak do gustu potrawa zaprezentowana przez Meete. Przyjemna i prosta w wykonaniu. Bardo aromatyczna i bogata w smaki. Dla mojego meza za slodka, dla mnie idealna. Przyznam, ze po raz pierwszy mialam okazje probowac wolowiny w tak oryginalnej oprawie. Przy okazji, zupelnie nie celowo, wzielam udzial w majowej akcji Meety- South African Food. Nie zamierzalam tez kopiowac propozycji na danie. Z przyjemnoscia i zachwytem nad przepisem proponuje Wam South African Bobotie.


Skladniki;
500g mielonego miesa wolowego
1 duza cebula, posiekana
2 zabki czosnku, posiekane
2 cm kawalek imbiru, starty
25g masla
2 lyzeczki garam masala
1/2 lyzeczki kurkumy
1 lyzeczka mielonego kuminu
1 lyzeczka mielonej kolendry
2 gozdziki
50g suszonych moreli, posiekanych
25g migdalow, w platkch
50g zlotych rodzynek
3 lyzki chutneyu z mango
garsc natki pietruszki, posiekanej
4 liscie laurowe
250 ml mleka
3 jaja

Wykonanie;
Czas wykonania to ok 20 min, plus czas pieczenia.
Piekarnik rozgrzac do 180C. Wysmarowac maslem forme zaroodporna (mozna uzyc kilku mniejszych). Kawalek masla roztopic na patelni zeszklic cebule. W wiekszej patelni obsmazyc mieso, bez uzycia tluszczu. Dodac cebule i wymieszac. W misce polaczyc wszystkie pozostale skladniki, z wyjatkiem jaj i mleka. Polaczyc z miesem. Masa wypelnic forme, dociskajac ja do spodu lyzka. Jaja ubic z mlekiem i wylac na warstwe miesna. Piec ok 40 min (w mniejszych naczyniach ok 25) do czasu az wierzch bedzie zrumieniony.


Meeta, thank you for a sensational recipe. I never heard of bobotie. Thanks to you I made this dish for lunch today. Very tasty!


Quotes for Meeta

Ingredients;

500g lean minced beef
1 large onion, chopped
2 garlic cloves, crushed
2 cm fresh ginger, grated
25g Butter
2 tsp garam masala
½ tsp turmeric
1 tsp ground cumin
1 tsp ground coriander
2 cloves
1 tsp dried mixed herbs
50g dried apricots, chopped
25g almonds, flaked
50g yellow raisins
3 tbsp mango chutney
handful parsley, chopped
4 bay leaves
250 ml milk
3 Large eggs



Method;
Preheat the oven to 180 degrees C. Lightly butter an ovenproof dish or individuals bowls.
Heat the butter in a saucepan and sauté the onions until soft. Set aside. In a large non-stick frying pan over a high heat fry the ground beef, without any oil, until golden brown. Remove from the heat and add the onions. Mix in all the other ingredients – spices, herbs, dried fruit, nuts and chutney - except the milk and eggs. Stir to mix everything well and put into ovenproof bowls or a large ovenproof dish. Press the mixture down with the back of a spoon to even the mixture out. Lightly beat milk and eggs together, then pour over the mince mixture. Bake for 20–25 minutes for small individual boboties and 30–40 minutes for a large one. The topping should be set and golden brown.


poniedziałek, 3 maja 2010

Czekoladowy creme brulee z gruszka



Wizyta w Polsce minela szybko. Na szczescie, mimo problemow spowodowanych wybuchem wulkanu, udalo sie znalezc lot. Oczywiscie nawet tanie linie lotnicze musza wykorzystac takie sytuacje do zarobku. Ceny kosmiczne. Coz jednak zrobic.
Wynikiem zakonczonego juz pobytu w Polsce jest decyzja o powrocie. Tak na stale, na zawsze :) Jeszcze tylko kilka tygodni tutaj i nastapi to o czym tak czesto myslelismy. Nigdy jednak nie potrafilimy sprecyzowac konkretnej daty.
Czeka nas teraz troche pracy nad spakowaniem, wyslaniem rzeczy, zamknieciem spraw tutaj... Damy rade.


Dzis cos lekkiego. Creme brulee w wersji czekoladowej. Bardzo smaczny przyznam ale ja pozostane wierna tradycyjnemu creme brulee. Kompozycja smakowa bardziej pasuje mi do budyniu. Co nie znaczy, ze deser nie smaczny!
Przepis pochodzi z magazynu "Irresistible", o ktorym wspomne przy kolejnej okazji.

Skladniki;
400 ml mleka (w oryginale mleko sojowe w wersji light)
2 zoltka
30 g cukru
1 lyzka maki kukurydzianej
30 g mlecznej czekolady
1 gruszka, podzielona na cwiartki
1 lyzka cukru brazowego


Wykonanie;
Mleko wlac do garnka i podgrzac. Gdy tylko mleko sie zagotuje zdjac z ognia. W misce utrzec zoltka z cukrem i maka kukurydziana. Dolac mleko i wymieszac. Oczyscic garnek po mleku i umiescic w nim mieszanke. Podgrzewac do zgestnienia, ciagle mieszajac (ok 2-3 min). Przelac mase do 4 ramekinow o poj. 200 ml. Chlodzic przez min 4 godz. Przed podaniem udekorowac gruszka i posypa cukrem/