Czy macie w domu tablicę korkową lub magnetyczną, do której przyczepiacie karteczki z tym co ważne do zapamiętania, listy zakupów, zdjęcia, bilety, jesienne liście? Czy prowadzicie scrapbookowy zeszyt, w którym wklejacie wycinki z magazynów, pachnące papierki, kawałki materiałów, pamiątki? A może posiadacie inne miejsce na wszelakie wydruki z sieci i źródła inspiracji? Jeśli tak, z pewnością polubicie Pinterest, nowy portal społecznościowy. Serwis pełen piękna, przyjemności i nieprzemijalności. Od kilku tygodni mam przyjemność być członkiem i jestem zachwycona. Oszczędza mój czas gdyż nie muszę już dodawać kolejnych ważnych linków do notatnika, wkładać nowych zakładek z tym co do wykonania, ugotowania. Wszystko co inspirujące zachowuję na mojej tablicy klikając w znak "Pin It", umieszczony w nagłówku przeglądarki. Nie muszę już zapisywać, drukować, zapamiętywać. Mogę mieć kilkanaście tablic więc oddzielnie kolekcjonować przepisy, książki przeczytane, nieprzeczytane i wszystko co tylko przyjdzie mi na myśl. A w wolnej chwili, przy kawie, błądzę po tablicach innych użytkowników i zachwycam się :)
Dwie osoby, które zapoznają się z serwisem i zgłoszą mi chęć przynależności- chętnie do niego zaproszę. Niestety tylko dzięki zaproszeniom można mieć tablice w Pinterest'cie.
O parówkach usłyszeliśmy już nie jedno i to były raczej negatywne informacje. Ja przyznaje, że zawsze mam je w lodówce. Kupuje te dobrej jakości, z wysoką zawartością mięsa i tym samym żyję w przekonaniu, że to są prawdziwe parówki. A jeśli nie- trudno. Nie potrafię się im oprzeć.
Świnki w kocykach już dwukrotnie ukazały się w książkach Nigelli. (Przynajmniej w tych, które ja posiadam). Po raz pierwszy widziałam je w programie "Nigella gryzie", potem znalazłam przepis w książce pod tym samym tytułem i ponownie w książce "Kitchen". Dziś postanowiłam wykonać w końcu owe cuda. Dużo bardziej smakowały nam w połączeniu z ketchupem niż z musztardą.
W pierwszej z wymienionych książek, Nigella podaje przepis z wykorzystaniem zwykłego ciasta na bazie mąki, mleka, jajka i sera żółtego. W najnowszej książce proponuje wykorzystanie ciasta francuskiego, co jest prostszą metodą. Podaje moje własne proporcje.
Składniki;
- płat gotowego ciasta francuskiego, rozmrożony
- 6 parówek wieprzowych lub drobiowych
- jajko, roztrzepane
Wykonanie;
Ciasto rozwinąć. Pokroić w prostokąty o wymiarach 4x6cm i zawijać w nie kawałki parówek. Układać w brytfannie wyłożonej pergaminem i piec ok 15 min.
Wszyscy wiedzą, że parówki to "samo zdrowie" :) Ale jak tu się im oprzeć kiedy tak się uśmiechają w tych koszulkach ??? :)
OdpowiedzUsuńŁadne te paróweczki w kocykach:))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
Fajowe :) Może i parówki najzdrowsze nie są, ale ja je i tak lubię :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
ciekawe jak smakowałyby w wersji z kiełbaskami :)
OdpowiedzUsuńU mnie głownie dzieci są parówkożercami :-) Ostatnio właśnie w gazecie znalazłam podobny przepis i tak się zastanawiałam- robić ? nie robić ? Po Twoim wpisie na pewno zrobię :-)
OdpowiedzUsuńWłasnie, one się u NIgelli powtórzyły. A ja ich i tak nie robiłam ani razu!
OdpowiedzUsuńDo parówek mam ambiwalentny stosunek... Sama nigdy nie kupuję, ale lubi je Luby i jak on zajada parówę, też nie mogę się oprzeć! Na zimno i na ciepło...:)
Pozdrowienia cieplutkie,Ewa!
PS idę na lekturę Lonny :)